Menu główne:
Wybieraliśmy się na ten rajd jak te przysłowiowe sójki. Jak ja byłem zdecydowany - Marek zniechęcał (że już był, że piachy ect.). Więcej chętnych nie było, choć w Kibasówce na ostatnim spotkaniu słyszałem kilka głosów, że są chętni. Jak ja już zmiękłem to zadzwonił Piter i pyta co z tym rajdem. Więc ja znów kręcę do Marka i jakoś uzbierał się sześcioosobowy team – pojechaliśmy. Poszliśmy jednak na kompromis i w ramach ‘próby’ postanowiliśmy wziąć udział tylko w pierwszym dniu rajdu. W drodze ciemne chmury, do tego całą prawie noc do rana lało. Na miejscu niewesoło – dojechaliśmy zaczyna padać. Zdejmujemy rowery czy wracamy do Zosi na ciepłą kawę ? Twardzi jesteśmy – zdejmujemy i na zbiórkę !





Wyjazd ze Starogardu Gd.

Pierwszy odpoczynek i pierwsza bułka :-)

Grabowo Bobowskie - planowany dłuższy postój z poczęstunkiem: kawa, herbata, wafelki (chyba, że ktoś miał drożdżówkę - to zajadał)

przez pola...

przez łąki...

przez miasteczka...

i wsie


I już Ocypel


A w Ocyplu większy popas i...

ciepłe jedzonko !

Pyszny bigos, przygotowany przez miejscowe gospodynie

Po solidnym posiłku należy się solidny odpoczynek (czyli sjesta na całego)

W drodze do Kalisk wielu skusiło się na kąpiel w Jeziorze Trzechowskim

A inni podglądali przyrodę z bardzo, bardzo bliska...

No i Kaliska, czyli koniec I etapu, a słoneczko nadal pięknie grzeje...

No i w tak pięknych okolicznościach przyrody zakończyliśmy naszą jednodniową przygodę z 15 Kociewsko-Borowiackim Rajdem Rowerowym. Mogę od siebie dodać, że była to jedna z przyjemniejszych imprez (było nie było masowych), w których brałem udział. Sympatyczni gospodarze, sympatyczni uczestnicy, a do tego dopisała pogoda, która jak to często bywa - na początku zniechęcała do wyjścia z domu. I znów sprawdziło się powiedzenie, że pogoda najgorzej wygląda przez okno...
PiotrR
