Przywidz III - Klub turystyczny ŚWIT

Idź do spisu treści

Menu główne:

Przywidz III

Ale to już było... > Narty > 2010
Przywidz 2010-12-18

Dziś prawie nikogo nie udało się nakłonić do wspólnego wypadu na Przywidz. Jedynym, który dysponował czasem, zdrowiem i chęciami był Tadeusz. Nie ukrywam, że bardzo liczyłem na Marka, ale czas świątecznej zawieruchy ‘zamiótł’ nawet jego.

Przywidz
Przywidz


Po ostatnim wypadzie do Przywidza na biegówkach, gdzie dosłownie przepychałem się przez kopny śnieg, długo łamałem się czy mam zabrać biegówki, czy ‘tury’. Kiedy jednak przypomniałem sobie jak po tej eskapadzie bolały mnie nogi – zdecydowałem się na sporo cięższe, ale za to dużo szersze ‘tury’. Po pierwszych 100 metrach byłem już pewny, że dokonałem dobrego wyboru. Śniegu dopadało tyle, że po śladach z poprzedniego tygodnia pozostały tylko gdzie-niegdzie delikatne zarysy. Śniegu było dobre pół metra, a miejscami, gdzie nie było drzew wiatr nawiał sporo ponad metr. ‘Tury’ radziły sobie o niebo lepiej od klasyków Tediego, który prowadził na kilku odcinkach. Doskonale wiedziałem co czuł, gdy zapadał się w głębokim śniegu na 20-30 centymetrów.
Na szczęście śnieg był dziś suchy i nie kleił się do nart, a co najważniejsze nie powodował przemoczenia butów (co mi w skorupach nie groziło). Aura nam dopisała, było pogodnie i nie za zimno (ok. 6-7 stopni poniżej zera) i praktycznie zero wiatru. Przebiegliśmy (choć bardziej adekwatne byłoby tu określenie: przebiliśmy się) do pola kempingowego z pomostem, gdzie uczyniliśmy sobie mały piknik, dzieląc się kanapkami i czekoladą.

Przywidz
Przywidz
Przywidz
Przywidz


Po odpoczynku i kilku wygłupach na śniegu ruszyliśmy ba drugi brzeg przez zamarznięte jezioro, co sprawiło nam wielką frajdę, ponieważ na lodzie było tylko kilka (dosłownie) centymetrów śniegu. Można było pobiegać ‘klasykiem’ - oczywiście gdybyśmy umieli. A tak pewnie wyglądaliśmy jak kulejące pingwiny ;-).
W przeręblach pozostawionych przez wędkarzy (z których przynajmniej jeden poruszał się rowerem!) sprawdziliśmy, że grubość lodu wynosiła około 20 cm. Nie wiem czy to dużo, czy mało, ale lód pode mną nie trzeszczał (jak to się zdarzało na Reknicy), więc uznałem to za dobry znak i nie panikowałam nawet pomimo braku kąpielówek. Na jeziorze zaczął lekko prószyć świeży śnieg, ale po kilkunastu minutach opad zanikł. I tak po prawie trzech godzinach dotarliśmy do samochodu.


Przywidz
Przywidz


Piszę to wszystko mając nadzieję na liczniejszy udział w planowanym na jutro wypadzie, na przetarty dziś przez nas szlak. Jestem przekonany, że będzie jeszcze lepiej niż dziś, a na pewno dużo lżej – do jutra nie zasypie naszych ‘śladów’. Z uwagi na obtarcia  stóp (nie mogę dojść dlaczego obtarły mnie buty używane bez problemów przez ostatnie kilka sezonów) i przetarty szlak -  jutro zabieram biegówki.

Do zobaczenia na szlaku – PiotrR



 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego